Strony

niedziela, 29 maja 2016

Enter Enea Festival 2016 - Muzyka, która uniosła wszystkich ku niebu.

 
   Enter Enea Festival 2016 już za nami ! Tegoroczna szósta już edycja, odbywała się w dniach 24-25 maja, tradycyjnie już na plaży przy jeziorze Strzeszyńskim w Poznaniu. Dla mnie było to trzecie z rzędu spotkanie z festiwalem Enter, jedyne czego żałuję to tego, że nie byłam na wszystkich edycjach...Kiedy w 2014 pierwszy raz trafiłam na festiwal wiedziałam, że nie ma drugiego takiego wydarzenia w Polsce, dlatego tak bardzo zachłannie chłonęłam wszystko to co działo wokół mnie w ciągu tych dwóch dni. W tym roku Enter również pochłonął mnie bez reszty, dałam się porwać dźwiękom i cieszyłam się jak dziecko z każdej spędzonej w Strzeszynku chwili.
   Enter narodził się w 2000 roku. Dyrektorem i organizatorem festiwalu jest Jerzy Gumny. Od samego początku dyrektorem artystycznym i dobrym duchem festiwalu jest Leszek Możdżer, który zaprasza nad jezioro Strzeszyńskie wyjątkowe osobowości muzyczne. Jednocześnie sam występował podczas wszystkich edycji festiwalu, prezentując projekty muzyczne, które czasami powstawały wyłącznie z myślą o Enterze. Oprócz wspaniałych artystów, festiwal wyróżnia to, w jakich okolicznościach się on odbywa- tuż obok malowniczego jeziora Strzeszyńskiego, w środku lasu,w miejscu gdzie Matka Natura stworzyła idealne warunki do słuchania muzyki.
W tym roku enter przybrał słoneczne barwy
Jakub Płużek Quartet
Jakub Płużek Quartet
Enterowa wierna publiczność
   Tegoroczna edycja rozpoczęła się we wtorek 24 maja, koncertem Jakub Płużek Quartet w składzie: Jakub Płużek (fortepian), Marek Pospieszalski (saksofon), Maksymilian Mucha (bas) i Dawid Fortuna (perkusja). Tradycji stało się zadość, gdyż i tym razem Enter otworzył się koncertem młodych i piekielnie zdolnych muzyków. Członkowie Jakub Płużek Quartet mimo tego, iż mają zaledwie dwadzieścia kilka lat wyróżniają się niezwykłym kunsztem grania, techniką i talentem improwizatorskim. Zagrali utwory, w których wyraźnie słychać różnorodne inspiracje- od klasycznego jazzu po nowoczesne brzmienie, a nawet elementy muzyki ludowej. Oprócz swoich kompozycji zagrali również kilka znanych melodii jazzowych, które w ich wykonaniu zyskały jakby innego wymiaru. To był koncert, w którym kunszt, świetna technika zostały przełamane młodością i świeżością, uosabiane w szczególności w osobie lidera- szalenie skromnego, pianisty Kuby Płużka. Drugi koncert pierwszego dnia to było wydarzenie absolutnie szczególne i enterowa publiczność ze mną na czele mogła poczuć się naprawdę wyjątkowo wyróżniona tym koncertem. Wszystko za sprawą nowego tria Leszka Możdżera, w którym oprócz niego na fortepianie, zagrali Dieter Ilg (bas) oraz Eric Allen (perkusja). Zgodnie ze wcześniejszymi zapowiedziani, panowie zagrali koncert, który zakorzeniony był w tzw jazzie środka, miał być hołdem dla klasyki. Trio zagrało zupełnie nowe kompozycje Leszka, poszczególne kompozycje pianista dedykował słynnym kompozytorom, którymi na co dzień się inspiruje ( np. Fryderyk Chopin ), lub z którymi miał sposobność kiedyś grać ( jak np niedawno zmarłemu Nano Vasconcelosowi). Koncert był niezwykle różnorodny, miałam wrażenie jakbyśmy odbywali wspólną podróż- spokojną i miarową, a czasami rozedrganą i burzliwą. Czuć było hołd Leszka dla kompozytorów bliskich jego sercu i podjęcie próby "rozkochania"słuchaczy w muzykach będących jego muzycznymi wzorcami. Te kompozycje to kolejny dowód na to, że powrót do klasyki jest ważny i potrzebny, a to co nowe ma i powinno mieć swoje źródło w historii. Tożsamość muzyczna jest drogowskazem i kompasem prowadzącym artystę muzyka po jego muzycznej ścieżce. Wspaniałe i bardzo emocjonalne przeżycie. Ze względu na to iż była to premiera, dla muzyków było to też przeżycie napewno mocno stresujące. Sadząc jednak po reakcjach publiczności, wszyscy byli oczarowani i zachwyceni. Miałam wrażenie, że wszyscy słuchacze początkowo mocno ściskali kciuki, żeby wszystko wyszło dobrze- wyszło najlepiej jak mogło. Mocno liczę i trzymam kciuki, żeby powstała płyta.
Leszek Możdżer/Dieter Ilg/Eric Allen
Zasłuchani i zaczarowani, na scenie Zohar Fresco Quartet
Po koncercie uśmiechnęło się do mnie szczęście, dostałam podpis na płycie od Leszka (kolejny już do mojej kolekcji) i Zohara Fresco- którego złapałam w przelocie. Dziękuję ! Trzeci koncert pierwszego dnia to zanurzenie się w świecie orientu i jazzu romansującego ze światem muzyki ethno. Wyczekiwany bardzo przeze mnie Zohar Fresco Quartet, w którym wystąpili Zohar Fresco (wokal,tamburyn, bębny ramowe), Tomer Bar (fortepian), Stratis Paradelis (kamanche, cretan flauto) oraz Mark Moshayev (perkusja). Cóż to było za przeżycie ! Zohar to przekochany człowiek, niezwykły artysta, uwielbiany w naszym kraju i bardzo dobrze znany enterowej publiczności- na festiwalu występował już kilkukrotnie. To co stworzyli tamtego wieczoru to czysta magia, zahipnotyzowali publiczność, zaczarowali, rozkochali... Za sprawą Zohara, pochodzącego z Izraela, muzyka kwartetu zakorzeniona w jazzie zdominowana została jednak przez tradycję Bliskiego Wschodu. Klimat orientu zawładnął Strzeszyńską plażą, wpływ na to miał napewno niepowtarzalny wokal Fresco- przeszywający i przyprawiający o dreszcze jak i instrumenty, od bębnów tarczowych, tamburyna po flety. W śpiewie Zohara jest wszystko, cały wachlarz emocji- od bólu i cierpienia poprzez radość i euforię- nie można go z czymkolwiek porównać. Artysta totalny, obdarzony niezwykłą duchowością, prawdziwy, szczery. Czułam się po tym występie niesamowicie silna i naładowana emocjami-długo nie mogłam później zasnąć. Jestem pewna, że reszta publiczności miała podobnie. Zohar każdorazowo, kiedy gra obnaża nam swoją duszę- najpiękniejszy dar jaki może dać słuchaczowi. Być na jego koncercie to zaszczyt i naprawdę wielkie przeżycie.

A tuż obok sceny...
Festiwal spędziłam razem z Olą :)

   Dzień drugi rozpoczął się bardzo mocno, występem ponad dwudziestoosobowej orkiestry Nikoli Kołodziejczyka. Usłyszeliśmy nagrodzoną tegorocznym Fryderykiem suitę koncertową Chord Nation. Ze sceny popłynęła tak wielka energia, ten koncert był jak podmuch huraganu, zagrali po prostu brawurowo. Muzycy zgromadzeni na scenie, a pochodzący z różnych krajów zaprezentowali nam dużą dawkę energicznego, transowego i niczym nieograniczonego jazzu.Dźwięki zaskakiwały odmiennością (za sprawą niektórych instrumentów np rożku), a rozbudowane instrumentarium wzbogaciło muzyczną treść. Potęga i rozmach klasyki zderzyły się tutaj z intymnym jazzowym brzmieniem, elementami ludowymi i barwnym ethno. Wciągająca fuzja, której mianownikiem wspólnym był brak ograniczeń.   Tego dnia od samego początku wszyscy z niepokojem patrzyli w niebo, miało się wrażenie, że za chwilę rozpęta się straszliwa burza. Całe szczęście natura jedynie troszkę nas postraszyła i skończyła się na szalejącym wietrze i kilku zagubionych kroplach deszczu. Wiatr tego wieczoru stanowił dodatkowy instrument- czar plenerowego festiwalu.
Nikola Kołodziejczyk Orchestra
Oskar Torok
Rewelacyjna Iva Bittova

Leszek Możdżer/Oskar Torok/Iva Bittova/Zohar Fresco

   Na kolejny koncert tego dnia czekałam najbardziej. Moje zmysły zostały dodatkowo podrażnione już wcześniej, kiedy siedziałam na Strzeszyńskim molo i słuchałam ich próby. A mowa tutaj o kolejnym fascynującym projekcie Leszka Możdżera, do którego zaprosił Czeszkę Ivę Bittovą (wokal, skrzypce) oraz Słowaka Oskara Toroka (trąbka). Gościem specjalnym koncertu był Zohar Fresco (bębny ramowe, wokal). Od pierwszych chwil mnie i wszystkich dookoła po prostu zatkało z wrażenia. To było niezwykłe muzyczne spotkanie międzykulturowe, można rzec spotkanie tytanów. Fortepian i trąbka trzymały jeszcze to wszystko trochę w ryzach, ale już niezwykły, przeszywający i abstrakcyjny wokal Ivy w połączeniu z orientem Zohara unosiły wszystkich wysoko ku niebu. To było jak zanurzenie w innym świecie, bajkowym, magicznym. Iva i jej śpiew poruszył najczulsze punkty w moim ciele. Jej występ był tak emocjonalny, awangardowy, że aż nierealny, od pierwszych chwil otworzyła się przed nami całkowicie, obnażyła duszę- jej emocjonalne podejście do muzyki było niezwykłe. Naprawdę oderwaliśmy się od ziemi, publiczność dała się zaczarować- ciągle jednak wszystkim było mało więc muzycy kilkukrotnie byli wywoływani na bisy owacjami na stojąco. To było muzyczne spotkanie dusz, które prawdopodobnie się już nigdy nie powtórzy, co czyni ten koncert jeszcze bardziej wyjątkowym. Po tym piorunującym dla mnie wydarzeniu nadszedł ostatni niestety koncert festiwalu, wystąpili wiedeńczycy Radio.string.quartet. Kwartet tworzą dwie pary skrzypiec, altówka i wiolonczela.  Ich muzyczny przekaz był połączeniem klasycznej finezji i kunsztu z emocjonalnym, momentami nawet transowym podejściem. Radio.string.quartet to jak dla mnie mistrzowie budowania napięcia, momentami wydawało mi się, że ich muzyka idzie nawet w stronę techno? Nie wiem ale koncert był po prostu piękny. Szczególny podziw dla wiolonczelisty, grającego tego dnia w zastępstwie za Asję Valcic, która musiała w ostatniej chwili odwołać swój występ. Musiał nauczyć się repertuaru w zaledwie jeden dzień, mimo tego wszystkiego idealnie odnalazł się z resztą i zagrał naprawdę wspaniale. Wieczór jednak dla mnie jak i moich koncertowych towarzyszek jeszcze się nie skończył, jako że wcześniej zostałyśmy zaproszone przez Leszka na pofestiwalowe jam session. Być na jamie, na którym grają najlepsi muzycy i widok roześmianego Leszka grającego to na fortepianie, to na perkusji, to na kontrabasie był bezcenny :) Było śmiesznie i naprawdę miło, dzięki za zaproszenie !
Radio.string.quartet
Radio.string.quartet
Radio.string.quartet
   Czas niestety zejść na ziemię. Festiwal się skończył. Nad jeziorem Strzeszyńskim znów odbyły się czary, czas stanął jakby na 2 dni w miejscu, a muzyczne spotkania były niezwykłe. Enter jest fenomenem, festiwal jazzowy w pięknym plenerze, gdzie muzyka współgra z naturą,a mimo plenerowego charakteru wciąż ma bardzo intymny i kameralny charakter. Pewnie dlatego zyskał sobie rzeszę wiernych fanów. Enter rozkochał mnie w sobie swoją wolnością, będę mu wierna na zawsze. Muzyka po raz kolejny poruszyła najgłębsze struny mojego ciała, zupełnie tak jakby to co najwartościowsze i nieodgadnione kryło się w dźwiękach. Dziękuję wszystkim tym, którzy Enter tworzą, zdaje sobie sprawę że jest to masa pracy przez cały rok. Leszek, dziękuję, że jesteś sercem tego festiwalu, że robisz to co kochasz i jesteś po prostu sobą. Serdecznie pozdrawiam moje koncertowe towarzyszki, szczególnie Olę, która namiętnie rozsmakowuje się w jazzie oraz Krysię i Anię, a także wszystkich innych, których spotkałam na enterze. Pozdrawiam również całą załogę schroniska młodzieżowego Hanka, którzy traktują mnie już jak swojego stałego bywalca i są zawsze i wszędzie pozytywni. Załączam kilka moich zdjęć z festiwalu. Za rok widzimy się znowu :)
A to jest moje ulubione zdjęcie z festiwalu :) Leszek Możdżer i Zohar Fresco uwielbiam Was !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz