środa, 2 marca 2016

Ostatnie koncerty: Richard Bona we Wrocławskim Imparcie oraz zespół Pink Freud w Starym Klasztorze

   Sezon koncertowy w pełni. We Wrocławiu- Europejskiej Stolicy Kultury 2016 jest naprawdę w czym wybierać. Rozpoczął się festiwal Ethno Jazz, a dokładnie to wyjątkowa jubileuszowa X edycja. Jednym z głównych wydarzeń tej edycji był z pewnością koncert słynnego Kameruńskiego basisty i wokalisty- Richarda Bony.
   Koncert Richarda Bony odbył się 22 lutego we Wrocławskim Imparcie. Zgromadzonych w Imparcie przywitał i zapowiedział koncert Marcin Kydryński, autor kompilacji Siesta, twórca Siesta festiwal. Zapowiadając Richarda Bonę stwierdził, że ten ma w sobie tyle uroku osobistego, że mężczyźni powinni zostawić kobiety w domu, żeby te przypadkiem temu czarowi za bardzo nie uległy :) Co prawda to prawda, uroku Kameruńczykowi nie brakuje, o czym przekonałam się już po chwili. Richard Bona Group zagrali w składzie: Richard Bona- wokal, gitara basowa, A.T.N Stradwijk- na instrumentach klawiszowych, Adam Stoler- na gitarze elektrycznej, Tatum Greenblatt- na trąbce oraz Ludwig Afonso- na perkusji. Panowie zagrali wspaniały koncert, wybrzmiały największe przeboje Pana Bony, a także jeden klasyk Jaco Pastoriusa czy Herbiego Hancocka. Były energetyczne, mocno taneczne kawałki przeplecione wspaniałymi etnicznymi balladami przy których można było zamknąć oczy i po prostu odpłynąć. Po ciężkim dniu w pracy ta muzyka była dla mnie jak ukojenie. Dodam jeszcze, że Pan Bona ujawnił swój urok osobisty bardzo szybko, przez cały koncert utrzymywał niesamowity kontakt z publicznością. Widownia momentami zaśmiewała się do łez, a to dzięki przezabawnym wstawkom Bony w języku polskim, np o jego pochodzeniu. Opowiadając o tym, gdzie się urodził i wychował użył polskiego słowa "pipidówa", wymawiając je  z afrykańskim akcentem, publiczność oszalała z radości. Zresztą "pipidówa" była poniekąd słowem przewodnim wieczoru :)
Zdjęcia telefonem z ukrycia. Może tego nie widać ale Impart pękał w szwach.

Wybrana dyskografia. Ostatnia płyta Richarda Bony to Bonafied wydana w 2013 roku.


   Tego wieczoru odpłynęłam gdzieś w stronę Afryki, ubawiłam się do łez, a na samym końcu nawet tańczyłam :) Pod koniec koncertu, Richard Bona zaserwował tak energetyczny kawałek, że publiczność po prostu wstała i zaczęła tańczyć :) Efekt był taki, że Pan Bona bisował i bisował, a publiczność wciąż chciała więcej. Ostatni utwór tego wieczoru to kołysanka, którą Bona zaśpiewał i jak to określił "żeby ukołysać nas w końcu do snu". Piękny wieczór, magiczny. Cudowna muzyka i wspaniały szacunek jaki przez cały wieczór okazywał ten wspaniały artysta publiczności. Myślę, że kiedy tylko będzie okazja pójdę na każdy koncert tego Pana, czar zdaje się zadziałał ;)

   Kilka dni później, wybrałam się z kolei na koncert moich absolutnych ulubieńców czyli zespół Pink Freud. Zagrali 28 lutego we Wrocławskim Starym Klasztorze, również w ramach tegorocznego Ethno Jazz Festiwal. Wrocławski koncert odbył się w ramach trasy "Horse&Power" podczas której, Pink Freud zagrali w Toruniu, Poznaniu, Gnieźnie, Zielonej Górze i Wrocławiu na końcu. Przysłowiowa wisienka na torcie :) Pink Freud w składzie: Wojciech Mazolewski- gitara basowa, Karol Gola- saksofon barytonowy, Adam Baron- trąbka oraz Rafał Klimczuk- perkusja.
   Panowie zagrali utwory z płyty Horse&Power i nie tylko. Były same "hity". Jak zwykle zagrali tak, jakby ten koncert miał być ich ostatnim. Czyli jak? Z wielką, wręcz piorunującą energią, entuzjazmem i ogromną pasją do tego co robią. To dlatego tak lubię chodzić na ich koncerty, mam pewność, że się nie zawiodę, a dodatkowo ich muzyka zagrana na żywo to jest absolutna bomba- energetyczna rzecz jasna. Pink Freud graja ostro, nieszablonowo, można powiedzieć, taki mocny męski jazz. Stałam pod samą sceną, czułam się fantastycznie, a muzyka, którą wyczarowało mi Pink Freud po prostu rozpieszczała moje ciało i duszę.
   Niedawno wydali nową płytę, o której zresztą już pisałam " Pink Freud plays Autechre". Dlatego zdziwiłam się trochę że trasa Horse&Power, a nie Pink Freud plays Autechre. Moje wątpliwości rozwiał Wojtek Mazolewski informując, że owszem trasa PF plays Autechre będzie, ale na jesień. Po prostu muzyka Autechre wymaga dodatkowego specjalnego przygotowania, a ponieważ panowie z Pink Freud nie chcą zawieźć swoich fanów, dlatego trasa odbędzie się na jesień. No i dobrze, będę czekać z utęsknieniem. Na otarcie moich łez zagrali jeden kawałek z ostatniej płyty, "Bike". Byłam przeszczęśliwa bo ich ostatnia płyta wywarła na mnie piorunujące wręcz wrażenie.
Jeszcze jedno, można było robić zdjęcia. Dobrze się złożyło bo wzięłam aparat, zdjęcia więc odrobinę lepsze niż te robione telefonem. Przy okazji dawno nie wychodziłam "focić", więc tego wieczoru miałam podwójną frajdę.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz