niedziela, 20 listopada 2016

Nowości płytowe 18.11.2016. Łąki Łan - Syntonia czyli kolorowa, roztańczona pigułka szczęścia, Metallica - Hardwired...To Self Destruct- powrót metalowej legendy, Eskaubei & Tomek Nowak Quartet- Tego Chciałem- symbioza jazzu i hip-hopu, Sorry Boys - Roma, multibrzmienie w najpiękniejszej postaci i na koniec Paweł Domagała- Opowiem Ci O Mnie, czyli chłopak z gitarą.

   Leżę sobie w tej chwili i słucham, jestem podekscytowana i mam dobry humor. Zawsze tak mam, kiedy trafię na jakąś cudowną nową płytę. Tym razem jednak trafiło się ich kilka naraz i czuję się niczym dziecko w sklepie ze słodyczami. Raz jedna, a raz druga, każda inna, muzyka bez ograniczeń...Każda z nowości płytowych, o których postanowiłam Wam dziś opowiedzieć jest zupełnie inna, niczym czysty ocean możliwości. Ja postanowiłam zanurzyć się całkowicie i czuję jak ta muzyka unosi mnie teraz gdzieś w czasoprzestrzeni. Lubię mieszać gatunki (jak kiedyś w piosence, "łączymy style, mieszamy gatunki, jak na imprezie trunki..."), kieruje mną ciekawość. Taki miks zafundowałam sobie w ubiegły tydzień, mówiłam Wam już nawet o tym, w ubiegłą sobotę poddałam się elektroniczno-gitarowej fuzji zespołu Rebeka, a dzień później posmakowałam po raz kolejny chuligańskiego jazzu spod znaku kwintetu Wojtka Mazolewskiego. Chciałabym podzielić się z Wami zdjęciami z tych koncertów, ale niestety mój aparat po kilku latach wiernej służby postanowił ostatecznie kopnąć w kalendarz. W każdym razie takie miksy są fascynujące. W najbliższym czasie czeka mnie koncert legendy elektroniki- zespołu Skalpel, a kilka dni po tym koncert fortepianowy Leszka Możdżera w Kaliszu, a więc znowu miks. Niczym kanapka z nutellą i dżemem...Wracając do płyt. Dziś piszę o nowej płycie najbardziej pozytywnie zakręconego zespołu w Polsce i na Świecie ! Czyli o zespole Łąki Łan i ich nowej płycie zatytułowanej Syntonia. Z hukiem i przytupem powraca legenda metalu, czyli zespół Metallica i ich wydany po 8 latach przerwy album Hardwired...To Self Destruct. Druga płyta w dorobku projektu Eskaubei & Tomek Nowak Quartet, płyta Tego Chciałem to wysmakowana fuzja jazzu i hip-hopu, kto nie wierzy niechaj lepiej posłucha. Cudowny (bo z Polski ;) ) zespół Sorry Boys i ich trzeci studyjny krążek- Roma, absolutnie przepiękny, nawiązujący do popu, rocka, muzyki elektronicznej, klasycznej, a nawet...tradycyjnej muzyki kurpiowskiej...A na koniec debiut fonograficzny aktora Pawła Domagały, album Opowiem Ci O Mnie, to intymna opowieść zwyczajnego chłopaka z gitarą. Duuużo dobrego brzmienia. Więcej piątkowych nowości znajdziecie jak zawsze tutaj. Ja wracam do mojego muzycznego oceanu, do następnego ! całuje mocno :* paniwdredach....
Łąki Łan - Syntonia
Łąki Łan - Syntonia
   Zespół Łąki Łan to prawdziwe zjawisko na Polskiej scenie muzycznej, bo nie ma chyba w naszym kraju bardziej kolorowego, zwariowanego i tak optymistycznego bandu (a może nie ma nawet na świecie). Każdy kto zna i słyszy hasło Łąki Łan, ten zaczyna mimowolnie podrygiwać, nóżka na dole tupie, a biodra zaczynają kręcić młynki. Bo Łaki Łan tworzy niezwykłą muzyczną mieszankę, na wikipedi pisze, że grają połączeniu funku i punku, to i owszem ale też dużo więcej. Najlepiej iść na ich koncert i samemu się o tym przekonać, koncerty są prawdziwą energetyczną, taneczną bombą i każdorazowo niezłym widowiskiem, chłopaki poprzebierani za np wielkiego motyla, jeża czy świerszcza, a nad roztańczoną publicznością latają kwiaty...Zespół tworzą:Jarosław „Poń Kolny” Jóźwik  (instrumenty klawiszowe), Michał „Bonk” Chęć –(gitara, wokal), Włodzimierz „Paprodziad” Dembowski (wokal), Piotr „Mega Motyl” Koźbielski (perkusja, wokal), Bartek „Zając Cokictokloc” Królik  (gitara basowa, instrumenty klawiszowe, wokal), Marek „Jeżus Marian” Piotrowski (instrumenty klawiszowe). Swoją pierwszą płytę, zatytułowaną po prostu Łąki Łan wydali w 2005 roku. Później były jeszcze 2 płyty, ŁąkiŁanda z 2009 roku i Armanda z 2012 roku. W międzyczasie w 2011 roku wyszła jeszcze koncertówka z XVII Przystanku Woodstock. W piątek światło dzienne ujrzała czwarta studyjna płyta łąkowców zatytułowana Syntonia. Muzycy opisali płytę w kilku słowach, do których nie trzeba nawet nic dodawać, bo po przesłuchaniu Syntonii wszystko już jest wiadome, a więc jaka jest Syntonia? "Energetyczna, radosna, inspirująca, budująca, tajemnicza. Elektroniczno organiczna. Humorystyczno mistyczna. Roztańczona jasnej mocy strona. Symfonia symbiozy. Muzyczna multiwitamina. Moc! Energia! ENDORFINA!". Syntonia oznacza współbrzmienie, chęć zrozumienia uczuć, pragnień i reakcji innych osób, oraz zdolność nawiązywania kontaktów z ludźmi. Na płycie znalazło się 9 radosnych, energetycznych, barwnych piosenek, płyta trwa nieco ponad 50 minut. Oprócz tekstów autorstwa Paprodziada, jak zwykle przewrotnych, niejednoznacznych, płytę jak zawsze charakteryzuje eklektyzm brzmienia, multibrzmienie w postaci nie tylko połączenia punku i funku, ale także mocna elektroniczna zaprawa. To jest brzmienie wyjątkowe, kosmiczne, słowiańskie, takie łąkowe po prostu,a więc niepowtarzalne. 

Metallica - Hardwired...To Self Destruct
Metallica - Hardwired...To Self Destruct
   Amerykański zespół Metallica powstał na dziewięć lat, zanim się urodziłam, dokładnie to w październiku 1981 roku. Nie trudno policzyć, że Metallica istnieje już więc od 35 lat. W tym czasie stali się absolutną legendą i zostali okrzyknięci najważniejszym zespołem metalowym na świecie. Wydali 10 płyt studyjnych i sprzedali ponad 110 milionów płyt. "Hardwired...To Self Destruct" to ich 10-te studyjne dziecko, ładna liczba, taka rocznicowa....Muszę się Wam w tym miejscu do czegoś przyznać, kompletnie nie Wiem co mam o tym albumie napisać...Albo może inaczej nie czuję się do tego uprawniona. A to dlatego, że na co dzień nie słucham tego rodzaju muzyki, a więc go nie rozumiem. Chciałam dziś o tej płycie wspomnieć z szacunku, bo przecież nie można przejść obojętnie obok wydawnictwa, które tak bardzo rozpala i emocjonuje tyle osób. Byłam podekscytowana idąc w piątek do pracy, wyłożyłam nową płytę Metallici na sklepowe półki i czekałam na otwarcie, zastanawiałam się co będzie jak podniosą się sklepowe wrota...Przed godziną 9 przed wejściem zgodnie z moim przewidywaniem czekało już kilka osób, które gdy tylko otworzyła się krata, wpadły jak po ogień, złapały swój egzemplarz"Hardwired..." i pobiegły  do kasy. Bez względu na to czy słucham tego rodzaju muzyki czy nie, to uwielbiam takie dni, uwielbiam te emocje towarzyszące ludziom i związane właśnie z muzyką. Uwielbiam kiedy ludzie kupują płyty, kiedy na nie czekają i kiedy w końcu mają ją w ręce i czekają, żeby ją przesłuchać. "Hardwird...To Self Destruct" to 12 utworów, znajdujących się na dwóch krążkach CD, 77 minut mocnego heavy-metalowego grania. Na nową płytę zespołu fani czekali dokładnie 8  lat, kiedy to wyszła płyta Death Magnetic. Podobno na ostatnich płytach zespół zaczął odchodzić od swojego klasycznego brzmienia, a na "Hardwired..." powracają do swoich korzeni. Utwory przeplatają się niczym w rollercoasterze, raz są piekielnie mocne, szybkie, innym razem nieco zwalniają tempo (ale tylko nieznacznie). Gęste gitarowe riffy, agresywne brzmienie, wykrzyczane teksty utworów to coś czego jest ogrom na tej płycie. Tyle Wiem, bo zdecydowałam się nawet w końcu na jej odsłuch (może nie rozumiem metalu ale zawartości byłam zwyczajnie ciekawa).Czytam co piszą inni i widzę różne opinie, jedni pieją z zachwytu, a inni czują niedosyt i zawód. Ja tego nie będę oceniać bo nie czuje się na siłach, inni zrobią to zdecydowanie lepiej. Chylę jednak czoła, ze członkowie Metallici po tylu latach wciąż potrafią zaskoczyć i wywołać tyle emocji. Do tego wszystkiego mają do siebie ogromny dystans. Zdaje się, że w dniu premiery nowej płyty do sieci trafił filmik, gdzie Metallica-poważna trash metalowa formacja gra swój największy przebój na dziecięcych instrumentach-zabawkach, na tym filmie są naprawdę uroczy...;)


Eskaubei & Tomek Nowak Quartet - Tego Chciałem
Eskaubei & Tomek Nowak Quartet - Tego Chciałem
    Fuzja jazzu i hip-hopu nie jest już niczym nowym, ani zaskakującym. Na wiele lat, zanim narodził się rap i hip-hop, istniał już jazz, który w latach 70-tych XX wieku, a wiec wtedy kiedy narodził się rap był już rozpędzony niczym pendolino relacji Wrocław-Warszawa. Nawiązywały się współprace, raperzy tworzyli muzykę często pod wpływem fascynacji muzyką improwizowaną. Efekty były zaskakujące, jazz zasilił swoją wolnością i swoim bogactwem stylistykę rapową, jazzowo-hip-hopowe bity były i są niezwykłe, te style idealnie się uzupełniły. To tylko jeden z kolejnych dowodów na to, że style i gatunki to tylko wymysł wyobraźni człowieka. Mam jednak takie wrażenie, że w Polsce fuzja jazzowo-hip-hopowa dopiero się rozkręca. Eskaubei & Tomek Nowak Quartet jest właśnie takim polskim jazzowo-hiphopowym składem, właśnie wydali swoją drugą płytę zatytułowaną "Tego Chciałem", jest to kontynuacja ich artystycznej drogi podjętej na debiutanckim, świetnie zresztą przyjętym albumie "Będzie Dobrze". Co ciekawe oba albumy elektryzują w równym stopniu zarówno fanów jazzu jak i hip-hopu. Za album "Będzie Dobrze" Eskaubei & Tomek Nowak Quartet zgarnęli worek nagród, zostali zwycięzcą podsumowania 2015-roku m.in miesięcznika JazzPress oraz RadiaJazz.fm. Kto stoi jednak za albumem "Tego Chciałem"? Eskaubei- to raper Bartłomiej Skubisz, Tomek Nowak (trąbka, flugernhorn), Kuba Płużek (wurlitzer, fender rhodes, korg oraz syntezatory), Alan Wykpisz (kontrabas, gitara basowa), Filip Mozul (bębny), Mr Krime- czyli Wojciech Długosz (gramofony), Mateusz Śliwa (saksofon tenorowy), Patrycja Zarychta (wokal), gościnnie na płycie wystąpili także raperzy Dominik Pan Tubas Masalski oraz Kamil Woytak Wojtak. Kompozycje na albumie są w większości autorstwa Tomka Nowaka, ale także Kuby Płużka i Filipa Mozula. Nabrały one jednak swojego ostatecznego szlifu na próbach i koncertach. Teksty to już oczywiście robota Eskaubei'a , są osobiste, mówią też o spotkaniach z ludźmi. "Tego Chciałem" to album piorunujący rozmachem, bogactwem dźwiękowym, tutaj przemyślany i dojrzały rap spotyka się z wirtuozerskim jazzem, z całą masą gęstych improwizacji. Płyta wychodzi z szeregów utartych ścieżek, nawet jazz na niej nie jest klasyczny, tradycyjny, smaczków dodaje wykorzystanie choćby preparowanej elektronicznie trąbki, wurlitzer i syntezatory zamiast fortepianu, nie wspominając już o ogromnym udziale w tym wszystkim Dj-a, Mr Krim'a. Tutaj nie ma oczywistych rozwiązań, jest ambitne podejście, fantastyczny jazzowy feeling, bogate rozbudowane aranżacje i szczere, poetyckie wręcz teksty. Instrumenty brzmią soczyście, nie ma tutaj miejsca na samolubstwo, panuje raczej swego rodzaju muzyczna symbioza. Dwa utwory zwróciły moją szczególną uwagę, tytułowy "Tego Chciałem", gdzie wspaniała armia jazz-manów staje na równi z raperem, by razem stworzyć coś piekielnie esencjonalnego, buzującego energią, to czysta wirtuozeria brzmienia. "Płyń Ze Mną"- spokojny, niespiesznie płynący utwór, tutaj mamy popis wirtuozów z Tomek Nowak Quartet, do tego zaproszeni do utworu goście, wspaniały Mateusz Śliwa na saksofonie, Mr Krime na gramofonach, wokalistka Patrycja Zarychta i raperzy Dominik Masalski oraz Kamil Wojtak to swoista wisienka na torcie tego kawałka. Płyta "Tego Chciałem" to album wybitny, przeznaczony dla odbiorcy świadomego, z mocno wybrednym uchem, dla poszukiwaczy, dla ludzi o otwartym sercu i umyśle, jedyna w swoim rodzaju, istna muzyczna petarda !

Sorry Boys - Roma

Sorry Boys - Roma
   "Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu" do upragnionego wiecznego miasta, w którym ludzie szukają szczęścia, miłości i spełnienia. Jak to wszystko ma się do "Romy", trzeciej studyjnej płyty zespołu Sorry Boys? Ma się nawet bardzo, bo "Roma" to płyta nieskończonych możliwości, nieskończenie piękna, niezwykła. Impresyjnie melodyjna, oszczędnie bogata, emocjonalnie harmonijna. Można na niej znaleźć cały wachlarz emocji i stylistyk. Multigatunkowa "Roma" to dzieło zespołu Sorry Boys, który powstał w 2006 roku w Warszawie, tworzą go wokalistka Izabela Komoszyńska, która gra również na instrumentach klawiszowych, gitarzysta Tomasz Dąbrowski, klawiszowiec i gitarzysta Piotr Blak, basista Bartosz Mielczarek oraz perkusista Maciej Gołyźniak. O zespole Sorry Boys robi się coraz głośniej, a to dlatego, że postanowili iść zupełnie inną ścieżką, trudniejszą, przecierają bowiem swój własny szlak. Jako, że uwielbiamy porównania, to często Sorry Boys porównuje się np. do Florence And The Machine, za sprawą nie tylko bogatego brzmienia, ale także dzięki wokalistce- Izabeli Komoszyńskiej, która ma nie tylko niepowtarzalny głos ale także niebywałą charyzmę sceniczną. Jako swoje inspiracje, Izabela Komoszyńska wymienia takie artystki jak PJ Harvey, Tori Amos, Bjork czy Kate Bush. To nie wszystko, bo ceni również twórczość naszej polskiej wspaniałej wokalistki, Pani Ewy Demarczyk. Odniesienia na płycie, tytuły utworów, a w końcu okładka nasuwają skojarzenia z epoką baroku. Barok- perła o nieregularnym kształcie, kierunek w kulturze i sztuce uosabiający dziwność i nietypowość. Próbując iść tą ścieżką, to Roma jest krążkiem faktycznie absolutnie nietypowym. Nie dziwnym, po prostu innym, bardzo pięknym, niezwykłym. Od jakiegoś czasu w muzyce funkcjonuje nawet określenie "barokowy pop", kojarzony z takimi wykonawcami jak Kate Bush, Reginą Spektor czy Arcade Fire. "Baroque Pop" to połączenie rocka, popu, z muzyką poważną epoki baroku. Płyta jest wielką mieszanką stylistyczną, mieszanką trudną do sklasyfikowania, bogatą, piękną i kuszącą. Mamy tu np ambitny pop, nasycony muzyką elektroniczną, mocno inspirowany tradycyjną polską muzyką folkową, utwór "Wracam" singiel promujący płytę, inspirowany jest tradycyjną muzyką kurpiowską, w utworze swojego głosu gościnnie użyczyła pieśniarka kurpiowska Apolonia Nowak. Utwór "Miasto Chopina" inspirowany jest oczywiście muzyką wielkiego pianisty Fryderyka Chopina, jest także wspaniałą polemiką fortepianu, instrumentów smyczkowych i gitar. Utwory są różnorodne, jest i przestrzeń i intymność, kontrasty, jak dwa bieguny, jak yin i yang. Utwory są rozbudowane, rozwijają się powoli, niespiesznie. Rock uosabiany jest w gęstych gitarowych brzmieniach, syntezatorowe brzmienie dodaje przestrzeni, całość ubogacają wspaniali goście, eleganccy Atom String Quartet dodają całości symfonicznego rozmachu, a chór Soul Connection Gospel Choir otula to wszystko, rozsiewając swoje pozytywne wibracje. Na płycie znalazło się 11 utworów, płyta jest polsko angielska, w połowie teksty są w języku polskim, a w połowie angielskim. Niektóre utwory emanują bezpośredniością, tradycyjną polską ludowością, inne zaś brzmią wręcz rasowo, niczym najlepsze dokonania najlepszych przedstawicieli rynku zagranicznego. Jeśli ktoś jeszcze uważa, że muzyka polska odstaje od tej po za granicami naszego kraju, niech się lepiej wstydzi i posłucha Sorry Boys, napewno zmieni zdanie. Płyta, którą odkrywa się długo i z każdym kolejnym odsłuchaniem odnajdujemy coś nowego. Zbliża się powoli koniec roku, przyjdzie niedługo czas podsumowań, ja już w tej chwili wiem jedno, Roma to jedna z najlepszych polskich płyt tego roku.
Paweł Domagała - Opowiem Ci o mnie
Paweł Domagała - Opowiem Ci o mnie
   Nie od dziś wiadomo, że aktorzy to istoty wszechstronne. Aktorzy na co dzień wcielają się w najrozmaitsze role, przy czym oprócz zdolności teatralnych pożądane są także takie cechy, jak uzdolnienie muzyczne czy taneczne. Aktor to często człowiek orkiestra. Dopóki nie zobaczyłam jakiś czas temu w zapowiedziach płyty Pawła Domagały, nie wiedziałam, że śpiewa, tworzy muzykę. A robi to i jak się okazało, jest w tym naprawdę dobry. Mimo tego wszystkiego, jego macierzystym zajęciem jest oczywiście wziąż aktorstwo. Jest aktorem teatralnym, filmowym i telewizyjnym. W 2007 roku ukończył Akademię Teatralną w Warszawie. Kojarzony jest najbardziej z rolami komediowymi, w ostatnich latach wystąpił w kilku polskich komediach: Wkręceni, Wkręceni 2, O mnie się nie martw, Dzień dobry, kocham Cię!, czy w Planecie Singli. Teraz debiutuje jako wokalista. Album "Opowiem Ci o Mnie" zawiera 10 kompozycji, utrzymanych w spokojnym popowym klimacie, zahaczającym nawet o estetykę jazzową. "Ta płyta to jest moje intymne zwierzenie", tak o swojej płycie mówi Paweł. Kompozycje są spokojne, nostalgiczne, co nie znaczy, że niepozbawione energii, kilka razy słychać nawet mocne rockowe odniesienia. Tematy na płycie to oczywiście miłość, ale też wiara, przebaczenie, spokój wewnętrzny. Na płycie znalazła się również piosenka o Warszawie, w której aktor na co dzień mieszka. Paweł Domagała obnażył się na tej płycie całkowicie i chociaż jest nastrojowo, lirycznie, intymnie to w głosie Pawła słychać wciąż pewną figlarność, optymizm małego chłopca. Nie jest więc tak całkiem"za poważnie". Brzmienie na płycie jest mocno oszczędne, wręcz ascetyczne, delikatne brzmienie akustycznych gitar i wolne uderzenia w klawisze to wyłączne tło muzyczne płyty. Jest oczywiście linia basu i perkusji, czuwająca nad wszystkim, ale jest jakby za zasłoną, trzeba się nie lada napocić, żeby ją usłyszeć. Taka oszczędność jest jednak zamierzona, a Paweł Domagała przypomina nam znaczenie tradycyjnych piosenek, bez zdobników i upiększaczy. Trzeba też nie lada odwagi, by zdecydować się na taką otwartość. Zresztą On sam nie dysponuje nie wiadomo jak anielskim głosem, nie ma nie wiadomo ilu oktawowego głosu, ale to jest nieważne. Tutaj liczy się prostota, szczerość i zwyczajna chęć przedstawienia swojego wnętrza, taka zwyczajna opowieść o sobie piosenką. Ta szczerość jest ujmująca i trafia dokładnie tam, gdzie ma trafić, czyli w sam środek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz