piątek, 15 stycznia 2016

Krótki przewodnik po świecie muzycznego szaleńca

  Audiofile, melomani, muzyczni szaleńcy- miłośnicy muzyki, osoby opętane przez muzykę. Takich ludzi wokół nas jest cała masa, widzimy ich codziennie na ulicy, w pracy, są naszymi znajomymi, członkami naszych rodzin. A może zadaj sobie pytanie czy aby Ty nie jesteś muzycznym szaleńcem? Jeśli namiętnie słuchasz muzyki, ciągle sobie coś nucisz, a Twoja noga nieśmiało tupie w takt jakiejś melodii to wiedz, że prawie na pewno zostałeś opętany przez muzykę. Ale nie martw się to nic złego, wręcz przeciwnie :)
W tym krótkim przewodniku opisze jak rozpoznać omawianego miłośnika, scharakteryzuję krótko najpopularniejsze zachowania oraz zwyczaje. Może dzięki temu inaczej spojrzymy na człowieka, który nuci sobie pod nosem ignorując innych, idąc chodnikiem przed siebie.
   Skąd w ogóle wzięło się u niektórych ponadprzeciętne zainteresowanie muzyką? Dlaczego tak bardzo kochają muzykę, że nie mogą bez niej żyć. Za wszystko odpowiedzialny jest nasz osobisty panel sterujący, nasza centrala – czyli nasz mózg. Jest to temat bardzo skomplikowany i zapewne nie do końca jeszcze poznany i opisany. Przymierzam się do przeczytania w najbliższym czasie książki Oliviera Sacksa 'Muzykofilia', znajdują się w niej konkretne przykłady osób opętanych przez muzykę oraz jak to wszystko ma się właśnie do naszego mózgu. Myślę, że jak przeczytam to napiszę o tym więcej. Tymczasem wróćmy do naszego przewodnika.

Jak rozpoznać muzycznego szaleńca?


   Wbrew pozorom myślicie może, że najwięcej takich osób jest wśród muzyków. Owszem, muzycy z całą pewnością zostali opętani przez dźwięki. Swoje opętanie muzyką oraz umiejętnością czytania nut i grania na instrumencie zamieniają na muzykę, którą tworzą. Są oni z całą pewnością osobami wyjątkowymi, którzy swoje muzyczne objawienia, dźwięki, które pojawiają się w ich głowach przelewają na pięciolinię i zamieniają na muzykę. Są jednak i tacy, a jest ich całkiem sporo, którzy muzyki nie tworzą ale muzyczną namiętnością opętani zostali. Omówię kilka kwestii charakterystycznych. Kwestia codziennego funkcjonowanie. Są to osoby, które praktycznie stale odczuwają potrzebę słuchania muzyki, niemalże uzależnione od dźwięków- od wibracji, które dźwięki niosą, Słuchają w domu, wychodząc z domu zabierają swój odtwarzacz mp3 i słuchawki, trzeba przecież być stale podłączonym, to jest jak uzależnienie. W pracy jeśli maja możliwość też słuchają, jeśli nie, nucą w głowie, przywołują w myślach ulubione kawałki w oczekiwaniu na koniec pracy. Kwestia koncertów na żywo. Takie osoby bardzo często chodzą na koncerty, lubią przeżywać muzykę wspólnie z innymi takimi jak oni. Dodatkowo cenią sobie możliwość zobaczenia ulubionego artysty muzyka na żywo oraz patrzenie jak ten wykonuje swoją muzykę, wzajemne dzielenie się emocjami jest bardzo ważne. Kwestia zbieractwa. Często też nasz muzyczny opętaniec kolekcjonuje płyty z muzyką, lubi mieć fizyczny dowód muzyczny w swojej kolekcji. Uwielbia oglądać rzeczoną płytę, o słuchaniu nie wspomnę, dziesiątki razy przegląda dołączoną do płyty książeczkę, wielokrotnie czyta. Dopatruje się w tekstach utworów powiązań z własnym życiem lub tez szuka swojej drogi. Kolekcjonowanie płyt wiąże się też czasami z koniecznością posiadania coraz lepszego sprzętu do odtwarzania muzyki, przecież to ważne, żeby z płyty wycisnąć maksimum, najmniejszy szmer na płycie może być przecież celowym zamysłem naszego ulubionego artysty. Kwestia utożsamiania się z ulubionym artystą. Nie wszyscy ale większość muzycznych maniaków lubi mieć w swojej szafie koszulkę albo pić poranną kawę z kubka z wizerunkiem ulubionego wykonawcy/zespołu. Niektórym zdarza się jeszcze zrobienie sobie tatuażu z nazwą ulubionej płyty, wykonawcy albo po prostu taki sam tatuaż, który nasz ulubieniec sam posiada. Jeszcze inni upodabniają się wyglądem do swojego ulubieńca. Kwestia gry na instrumencie. Według mnie istnieją dwa typy ludzi, muzycznych szaleńców, którzy nie będąc wcześniej sami umuzykalnieni pod wpływem impulsu sami postanawiają zakupić instrument i zacząć naukę gry. Typ pierwszy: pod wpływem ekscytacji muzyką/muzykiem/grą tego muzyka na instrumencie postanawiają, że sami zaczną naukę i za jakiś czas na pewno będą grać właśnie jak nasz ulubieniec. Niestety po zakupie ( często drogiego ) instrumentu oraz po przejściu pierwszej fali ekscytacji, następuje zejście na ziemię. Okazuje się, że zgłębienie teorii muzyki i przeniesienie jej w praktykę przerasta możliwości muzycznego wariata. Instrument ląduje w szafie lub zostaje dumnie eksponowany, gdzieś w naszym mieszkaniu, przypominając o małym muzycznym epizodzie. Typ drugi: to trochę typ pierwszy, z tą różnicą, że z jakiegoś powodu nauka gry mu wychodzi. Ćwiczy więc godzinami, nie daje żyć sąsiadom. Często zakłada zespół ( złożony z podobnych jemu samemu ) i czasami jeśli starczy mu cierpliwości i umiejętności może stać się artystą muzykiem z krwi i kości, wydaje płyty i gra koncerty. Jeśli to nie wypali to szaleniec żyje dalej, gra dla rodziny, dla siebie i odczuwa wielką satysfakcje, że się udało. Istnieją też ludzie, którym wystarcza samo marzenie, wizje tego, że mógłby też grać. Ale na marzeniach tylko poprzestają. Patrzą jak inni grają, oglądają występy live i wyobrażają sobie, że to właśnie oni tak grają tę solówkę. Kwestia efektów znajomości z muzycznym szaleńcem. Mając kogoś takiego blisko siebie możemy mieć pewność, że zawsze będziemy na bieżąco z muzycznymi nowościami na przykład. Bo oto idziemy na spotkanie z naszym muzycznym szaleńcem, standardowo rozmawia się o różnych rzeczach dnia codziennego, o problemach itd. Nie z muzycznym wariatem, będzie godzinami raczył nas opowieściami o nowych płytach, o tym na jakim był ostatnio koncercie i co to ostatnio nie zrobił jego ulubiony wykonawca. Czasami drugą stronę to zainteresuje, nawet jeśli nie to nie powie tego głośno. Wysłucha tego cierpliwie, pokiwa głową bo w głębi serca przecież lubi tego wariata po drugiej stronie. Bywa tak, że wielbiciel muzyki podsunie nam płytę, która nam się spodoba albo zabierze nas na koncert, na który byśmy nie poszli, gdyby nie on, a koncert okaże się dla nas rewelacją.



Podsumowanie. Typowe sytuacje, zachowania, zagrożenia i miejsca, gdzie spotkamy muzycznego szaleńca:
  • W tramwaju: siedzi wygodnie w słuchawkach na głowie. Jego ręka wystukuje rytm o kolano a noga drży niespokojnie. Patrzy nieobecnym wzrokiem, widać, że w rzeczywistości jest gdzie indziej. Zdarza  mu się przegapić przystanek.
  • Na ulicy, idzie dziarskim krokiem. Na uszach słuchawki. Wzrok nieobecny. Stwarza wysokie zagrożenie dla kierujących pojazdami, dla innych pieszych oraz dla bezpieczeństwa samego siebie.
  • W sklepie z płytami. Wchodzi, od razu kieruje się w upragnionym kierunku. Szuka określonej płyty. Nie spocznie dopóki nie znajdzie. Będzie grzebał między półkami nawet na kolanach, aż znajdzie. W desperacji jeśli nie potrafi zrobić tego sam pyta błagalnie sprzedawcę. Gdy już ją znajdzie, będzie ją przeglądał z każdej strony, macał, sprawdzał i napawał się widokiem, potem pójdzie do kasy z wyrazem tryumfu na ustach.
  • Na koncercie. W zależności od gatunku. Może stać nieruchomo albo siedzieć. Nie ma z nim absolutnego kontaktu. Wpatrzony w scenę, czasami z zamkniętymi oczami i wyrazem błogości na twarzy. Albo też wariuje pod samą sceną, tańczy, śpiewa razem z wykonawcą, również nie ma z nim kontaktu, a stopy innych stojących obok są zagrożenie zmiażdżeniem.
  • W pracy. W zależności od pracy jaką ktoś wykonuje. Jeśli ma możliwość to słucha muzyki, praca idzie mu wtedy znacznie łatwiej i przyjemniej. Charakterystyczna cecha, śpiewanie pod nosem, wystukiwanie rytmu palcami. Zagrożenia, nie słuchanie innych, odcinanie się od całego wszechświata . Jeśli nie ma możliwości słuchania staje się nerwowy, spogląda na zegarek i odlicza czas do wyjścia. Może być mniej produktywny, nie potrafi się skupić.
   Mam nadzieję, że teraz będziecie inaczej patrzeć na takich ludzi. Oni po prostu żyją w innym świecie. W świecie dźwięków. Czasami może to kogoś irytować ale wiedzcie że muzyczni szaleńcy już tacy są. W ich głowie gra muzyka i nikt ani nic tego nie zmieni. Trzeba jedynie być wyrozumiałym i to zaakceptować. To uzależnienie, z którym bardzo trudno walczyć. W zasadzie chyba nawet nie powinno się walczyć, bo muzyczny wariat to w gruncie rzeczy nieszkodliwy i z całą pewnością pozytywny... wariat. Wiem coś o tym :)





W muzycznym niebie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz