Krzysztof Lenczowski zaprezentował swój autorski projekt 'Internal Melody' we wrocławskim klubie Vertigo. Wystąpili z nim muzycy: Grzech Piotrowski na saksofonie tenorowym, Kajetan Galas na organach Hammonda oraz Tomasz Waldowski na perkusji. Lenczowski najbardziej znany jest ze swojej macierzystej formacji Atom String Quartet, gdzie gra na wiolonczeli. Jego 'Internal Melody' została wydana we wrześniu 2015 roku. Bardzo ciekawy projekt muzyczny, najbardziej ciekawy jest fakt, że Lenczowski- wiolonczelista jest tutaj liderem. Niezwykle rzadko zdarza się żeby w zespole jazzowym rolę wiodącego instrumentu pełniła wiolonczela. A tutaj proszę, wiolonczela w pełnej krasie odsłoniła przede mną pełnię swoich możliwości. Wiolonczela kojarzyła mi się zawsze z instrumentem delikatnym, wiotkim i miałam określone, wyrobione już wyobrażenie o tym jakie dźwięki wydobywa ten instrument. Przeżyłam pełne zaskoczenie, zdecydowanie pozytywne i całe spektrum nowych wiolonczelowych doznań. Do tego u boku Krzysztofa Lenczowskiego zagrał jeden z moich ulubionych polskich saksofonistów- sympatyczny Grzech Piotrowski- na saksofonie tenorowym. Grzech gra bardzo energicznie, emocjonalnie, wydobywał ze swojego tenora przepiękne głębokie dżwięki ( <3 ! ). Ostatnio wydał świetną płytę ze swoją World Orchestra- projekt łączący jazz z muzyką świata.
klub był wypełniony po brzegi... |
okładka płyty Internal Melody |
Wczoraj z kolei postanowiłam pobawić się przy dźwiękach rodem ze słonecznej Jamajki. Każdy kto mnie zna wie, ze lubię reggae ale nie przesadnie. Mam kilka ulubionych wykonawców i płyt. Od czasu do czasu lubię posłuchać reggae na żywo. Nadarzyła się wyśmienita okazja, kolejne już urodziny zespołu Bethel, dokładniej 9-te urodziny. Rok temu również na ich urodzinach bawiłam się wyśmienicie, więc zrobiłam sobie powtórkę z rozrywki. Impreza odbywała się w klubie Alibi. Zanim na scenie pojawił się Bethel, zagrało kilka innych zespołów. Atmosfera była coraz wspaniała, wszyscy 'bujali' się w rytm słonecznej muzyki. Wokaliści, zazwyczaj z pięknymi dredami ;) śpiewali natchnieni niczym kopie Boba Marleya. Dużo ciekawych instrumentów, głównie dętych, trąbek czy puzonów, ale też pojawiły się skrzypce. Po 21 na scenę wkroczył Bethel. Zagrali swoje największe przeboje, sprawdzone hity: Dobrze że jesteś, We wanna fight czy Jedna miłość i wiele innych. Wszyscy śpiewali razem z Grzegorzem Wlaźlakiem przepiękne teksty o miłości, pokoju i Babilonie :) Dzisiaj mam zdarte gardło, tak było :) Bethel dał wszystkim potężny zastrzyk pozytywnej energii i dużo dużo świetnej muzyki. Grali prawie 3 godziny, dali z siebie wszystko. Za rok napewno wybiorę się na X urodziny :)
impreza jak widać zdecydowanie udana ! |
Dwa wieczory, dwa koncerty, z zupełnie inną muzyką. Dużo dobrych dźwięków i mnóstwo emocji. Cała masa pozytywnie zakręconych muzycznie ludzi. Dorzucam kilka zdjęć, przepraszam za jakość, robione telefonem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz