niedziela, 4 września 2016

Nowości płytowe 02.09.2016. Armeński pianista Tigran Hamasyan i płyta Atmospheres, skandynawski król nu-jazzu, trębacz Nils Petter Molvaer i kompilacja singli nieśmiertelnego Freddiego Mercury'ego.

   Witajcie Kochani ! Troche się ostatnio rzadziej odzywałam, co było spowodowane różnymi rzeczami. Obecnie mam długo wyczekiwany urlop, odpoczywam więc sobie nad ukochanym Bałtykiem. Osiadłam w małej miejscowości (coraz mniej ale jeszcze takie można nad naszym morzem znaleźć), spaceruje, biegam i rozkoszuje się cudowną Polską przyrodą. Nie ma nic lepszego. Słucham muzyki natury, szumu morza, wiatru, szmerów drzew, odgłosu spadającego deszczu. Towarzyszy mi też kilka płyt, ostatnio szczególnie upodobałam sobie album "Tutu" Milesa Davisa, który katuje bez opamiętania, słucham też "Dotyku Chmur" Władysława Komendarka- mistrza klasycznych syntezatorów. Jak widać i słychać, ukochałam sobie w sposób szczególny nie tylko jazz ale i elektronikę. Co ciekawe dzisiejsze nowości również mają takie zabarwienie. Jeden z najpopularniejszych i najlepszych obecnie pianistów, Armeńczyk Tigran Hamasyan wydał właśnie nową płytę po szyldem wytwórni ECM- Atmospheres, płyta przepełniona jazzem, zabarwionym kulturą i muzyką ormiańską, a także okraszona delikatnymi efektami elektronicznymi. Dziś także nowa płyta Norweskiego trębacza nu-jazzowego Nillsa Pettera Molvaera, a na koniec słów kilka o kompilacji prezentującej przekrój przez solową karierę Freddiego Mercurego. Więcej o piątkowych nowościach tutaj. A tymczasem ja rozkoszuję się Bałtyckimi urokami dalej, do następnego ;) paniwdredach
Tigran Hamasyan- Hamasyan. Atmospheres
Tigran Hamasayan- Hamasayan. Atmospheres
   Jak brzmi jazz? Nie da się tak po prostu odpowiedzieć na to pytanie, inaczej brzmi jazz z Polski, inaczej jazz Włoski, inaczej brzmi jazz z Norwegii, a jeszcze inaczej jazz z Armenii. Jazz jest przesiąknięty ludźmi, emocjami i kulturami, można powiedzieć co kraj to inny jazzowy obyczaj. Dzisiejsza premiera za sprawą muzyków pochodzących z Norwegii oraz Armeńskiego pianisty, zabierze nas w przepiękną podróż międzykulturową, podróż  inną niż wszystkie. W centrum tego projektu stoi Tigran Hamasyan- urodzony w 1987 roku, Armeński pianista, piekielnie utalentowany, naukę gry na instrumencie rozpoczął w wieku zaledwie 3 lat. O jego wyjątkowym muzycznym darze świadczy worek nagród, z wygraną na  Montreux Jazz Festival (w wieku lat 16-tu...) i Theleonius Monk International Jazz Piano Competition (wygrał mając zaledwie 19 lat ) na czele. Jego muzyka meandruje wokół jazzu, muzyki klasycznej, folku, poezji, a nawet elektroniki i rocka, przyznać należy, że Tigran łączy to wszystko po mistrzowsku. Inspiruje się grą takich mistrzów jak Herbie Hancock, Jan Sebastian Bach... oraz współczesną muzyką elektroniczną. Jednak to co najważniejsze, to fakt, że Tigran od samego początku tworzy muzykę, która kultywuje dziedzictwo kulturowe swojego kraju, a więc tworzy swoje własne interpretacje tradycyjnych melodii ormiańskich, muzykę czerpiącą z ormiańskiego folku i poezji. Polskim miłośnikom muzyki jazzowej jest doskonale znany, kilka lat temu występował na 48-mym festiwalu Jazz Nad Odrą we Wrocławiu czy na Sopot Jazz Festival 2013. Niektórzy mogą go również kojarzyć ze współpracy z uwielbianym w naszym kraju kontrabasistą Larsem Danielssonem, Tigran zagrał na jego rewelacyjnych płytach Liberetto oraz Liberetto II. Jakiś czas temu, Tigran wpadł pod skrzydła prestiżowej wytwórni jazzowej ECM, która nie wydaje byle czego... Ojcem i przewodnikiem ECM-owskiego stadka jest Manfred Eicher, który ma nosa i świetne ucho, to on był pomysłodawcą płyty Atmospheres. W kwartecie, który zagrał na płycie, obok wspomnianego już Tigrana na fortepianie, grają norwescy muzycy: trębacz Arve Henriksen, gitarzysta Eivind Aarset oraz Jan Bang, który na płycie odpowiada za sample i efekty elektroniczne. Pomimo składu obfitującego w naprawdę świetnych muzyków, to jednak centralną postacią tego projektu jest Tigran Hamasyan, a punktem wyjściowym płyty stały się kompozycje legendy muzyki ormiańskiej, mnicha Komitasa Wardapeta. Atmospheres składa się z dwóch płyt CD, łącznie 15 utworów. Kwartet stworzył niezwykłą muzykę, liryczną, spokojną, która przeszywa i porusza słuchacza do głębi. Na płycie odnajdziemy zarówno tradycyjne ormiańskie melodie ludowe, jak i mnóstwo wyśmienitych improwizacji jazzowych. Płyta brzmi świetnie, w nowoczesnym jazzowym brzmieniu, muzycy odnaleźli klucz do przedstawienia ormiańskiej tradycji muzycznej, robią to z szacunkiem i niezwykłą wirtuozerią. Doznania jakie towarzyszą odsłuchowi mogą nas zaskoczyć, Atmospheres jest płytą, która nie ma granic, linii podziału. Muzycy pochodzący z różnych kultur zespolili się w jedność, a spoiwem po raz kolejny okazała się muzyka, sztuka, która łączy jak żadna inna.
Nils Petter Molvaer - Buoyancy

Nils Petter Molvaer - Buoyancy
   Dwa bieguny, krajobraz rozpostarty pomiędzy ciszą, a muzyczną eksplozją dźwięków- taki jest właśnie nowy album Norweskiego trębacza Nilsa Pettera Molvaera zatytułowany "Buoyancy".Urodzony w 1960 roku, w małej norweskiej wiosce. Od dziecka był przesiąknięty jazzem, ojciec był saksofonistą. W nastoletnim wieku porzucił spokojne życie w małym miasteczku by studiować muzykę w Trondheim. Od samego początku jego muzycznej kariery zasłynął tym, w jaki sposób łączył style muzyczne, łączył to co wydawać by się mogło, nie może ze sobą współistnieć, a więc jazz z popem, rockiem, hip-hopem, funkiem, ambientem czy elektroniką. Jest mistrzem kolaboracji jazzu z innymi stylami muzycznymi. Od pierwszego solowego albumu w 1997 roku, aż do dziś konsekwentnie spełnia swoją muzyczną wizję. Wszystko to sprawiło, że obecnie nazywany jest Skandynawskim królem nu-jazzu, gatunku, który łączy elementy muzyki jazzowej z muzyką elektroniczną. Dla Molvaera, granice tworzenia wyznacza jedynie jego wyobraźnia, dla niego muzyka to nie style, to bogaty, piękny świat, muzyk jest niczym pejzażysta dźwiękowy. Tytuły płyt Molvaera zawsze coś znaczą, są motywem przewodnim, punktem wyjścia. Tak jest i teraz, tytuł "Buoyancy" oznacza ulotny, elastyczny, pogodny, pływalny, unoszący się na wodzie. Tytuł zupełnie trafny, muzycy zgotowali nam przyjemną dźwiękową kąpiel podczas której unosimy się jakby na wodzie, dryfujemy, z głową zwróconą ku chmurom. Mi osobiście z jakiegoś powodu okładka płyty kojarzy się z obrazami mojego ulubionego malarza- Caspara Davida Friedricha, jego obrazy przedstawiają pejzaże, zamglone, tajemnicze, przesycone symboliką. Muzycy na płycie, wykorzystują tak bogate instrumentarium, że można złapać się za głowę. Na "Buoyancy" Nils Petter Molvaer gra na trąbce, śpiewa, a także wykorzystuje masę efektów elektronicznych (np. pętle, automaty perkusyjne). Geir Sundstrl: gitara shankar, gitara elektryczna, elektryczna gitara hawajska, gitara rezofoniczna, Banjo oraz automaty perkusyjne. Jo Berger Myhre: gitara basowa, gitara elektryczna, syntezatory, automaty perkusyjne, głos. Erland Dahlen: perkusja, ksylofon, automaty perkusyjne, fortepian, dzwonki, werble, bębny obręczowe, shaker a nawet...noże i widelce... Sami widzicie, że instrumentów na płycie jest masa, daje to piorunujący efekt "porażenia muzyką", świadczy też o wszechstronności artystów. Nils Petter Molvaer podczas komponowania utworów na "Buoyancy", inspirował się muzyką świata, odbył też liczne podróże w różne zakątki naszej planety, dzięki czemu nowy album jest multikulturowy. Zresztą nawet tytuły utworów są jednocześnie nazwami miejsc. Muzyka na "Buoyancy" nasycona jest transowym brzmieniem, dźwięki wciągają, zachęcają, to niekończący się rytm, bijący puls, a jednocześnie atmosfera jest momentami senna,lekka i ulotna. Brzmienie jest mocno progresywne, momentami psychodeliczne. Liryka przeplata się z racjonalnością, czuć nostalgię i zarazem ciekawość, ta muzyka nie jest oczywista, niczym odkrywanie nowego lądu. Album jest tak bardzo nasycony różnorodnością, że może nawet spowodować zmianę podejścia słuchacza do odbioru muzyki, by słuchać głębiej i widzieć więcej. Znakiem rozpoznawczym jest wyraziste brzmienie trąbki w oceanie elektroniki, Nilsowi daleko do obrazu klasycznego trębacza jazzowego. Płyta na miarę XXI wieku- inteligentna, spójna od początku do końca. Na miarę hałaśliwego świata w którym obecnie żyjemy, pełnego pośpiechu i negatywnych emocji. A ta muzyka przywołuje plastyczne emocje, maluje piękny pejzaż w naszej głowie. I tak jak tytuł sugeruje, faktycznie możemy zanurzyć się w dźwiękach Buoyancy, niczym w pięknym czystym oceanie i godzinami unosić się na wodzie i dźwiękach...Każe nam się skupić by jednocześnie dać nam odprężenie.
Caspar David Friedrich - Wędrowiec przed morzem mgły (1818) 
Freddie Mercury - Messenger Of The Gods The Singles
Freddie Mercury - Messenger Of The Gods The Singles
   I na koniec dziś nieśmiertelny Freddie Mercury. Wyszła właśnie kompilacja, w skład której weszły single z solowej kariery słynnego frontmana grupy Queen. Freddie bez Queen, wydał dokładnie dwie płyty studyjne: Mr. Bad Guy z 1985 roku i album Barcelona z 1988 roku, nagrany wspólnie ze słynną hiszpańską śpiewaczką operową Montsserat Caballe. Na ''Messanger Of The Gods" odnajdziemy różne oblicza Merkurego, zafascynowanego rockiem, muzyką disco ale także rozkochanego w muzyce klasycznej i operze. Niektóre utwory na składance są balladowe, nieco spokojniejsze, a inne porywające, energiczne, przesiąknięte przebojowym disco. Z pewnością wielu z nas na te płycie usłyszy doskonale znane sobie wcześniej kawałki, takie jak choćby "Living On My Own", "The Great Pretender" czy "I Was Born To Love You". Oprócz tych nieco bardziej popularnych na składance znalazły się również te mniej znane. W skład kompilacji wchodzi kilkanaście singli Frediego, kilka remixów oraz jedna wersja instrumentalna. Album, który świetnie podsumowuje solową ścieżkę muzyczną wokalisty wszechczasów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz