niedziela, 23 października 2016

Nowości płytowe 21.10.2016. Drony- nowy rewelacyjny album Fisz Emade Tworzywo, Agnes Obel i jej delikatny Citizien Of Glass, elektryzująca płyta Riverside- Eye Of The Soundscape, powrót Michaela Buble i na koniec prawdziwy rarytas dla fanów Milesa Davisa.

   Witajcie Moi Drodzy! Jak Wam upływa październik? Jakieś ekscytujące koncerty, festiwale za Wami? A może zawróciła Wam ostatnio w głowie jakaś płyta, której dźwięki nie chcą wyjść z głowy? Możecie czasem coś napisać, ja się nie obrażę ;) Ja niedługo wybieram się na koncert Pawła Kaczmarczyka we Wrocławskim klubie Vertigo. Planuję już też i wybieram wydarzenia na listopad, póki co wiem, że wybiorę się na Wrocławski koncert Rebeki i kwintetu Wojtka Mazolewskiego. We Wrocławiu rozpoczął się także Guitar Masters Festival, który potrwa aż do listopada, festiwalowi artyści robią wrażenie i napewno na coś się wybiorę, Tymczasem jeśli chodzi o płyty, które ostatnio zawróciły mi w głowie, to znajdują się w głównej mierze na dole... Od kilku dni nie rozstaje się z nową płytą Fisz Emade Tworzywo, wieczorami z kolei, w moim odtwarzaczu króluje nowy krążek Riverside. Dużo dobrego w ten piątek ujrzało światło dzienne. Z nową płytą powróciła także Duńska wokalistka i pianistka Agnes Obel, nowy album zaprezentował także Michael Buble. Fani jazzu dostali prawdziwy rarytas, bootleg z materiałem z czasów drugiego słynnego kwintetu Milesa Davisa. Więcej piątkowych nowości tutaj. Trzymajcie się, peace ! paniwdredach
Fisz Emade Tworzywo - Drony
Fisz Emade Tworzywo - Drony
   Bracia Fisz i Emade już dawno zatrzasnęli w szafie rozważania o czerwonej sukience, pozlepiali do kupy to co się nie kleiło. Nie unoszą się już w swojej muzyce 30 cm ponad chodnikami, teraz spacerują raczej po linie, zawieszonej tuż pod sklepieniem nieba... Wciąż jednak z dobrze znaną siłą jak dynamit, a może nawet toną dynamitu. Dresy zamienili jednak na garniaki. Rapowanie na śpiew. Minęło trochę lat. Bracia Bartosz oraz Piotr Waglewscy, czyli Fisz i Emade, zaczynali 20 lat temu od hip-hopu, przez co do dziś przykleiła się do nich etykietka hip-hopowców. Nawet teraz, ich nową płytę znajdziemy w sklepie na dziale hip-hop...W tym duecie, Fisz śpiewa, komponuje oraz gra na gitarze, Emade z kolei stanowi sekcję rytmiczną w postaci perkusji, oprócz tego jest DJ-em i producentem. Przez te 20 lat, współtworzyli kilka projektów, był rockowy Kim Nowak, Tworzywo Sztuczne, w którym mieszają hip-hop, jazz, funky i szeroko pojętą muzykę alternatywną. Od wielu lat współpracują artystycznie i nagrywają płyty ze swoim ojcem, Wojciechem Waglewskim. Co chyba nikogo nie dziwi, prawda? To nie jest jednak tak, że bezczelnie  żerują na sukcesie sławnego ojca. Owszem muzykę zaszczepiono im w genach, resztę jednak zrobili oni sami. Sami wybrali drogę, którą wytrwale podążają do dziś. Są muzykami wszechstronnymi, czerpią z różnych stylów, ciągle ewoluują, są perfekcjonistami w każdym calu. Jeden gatunek to dla nich zdecydowanie za ciasna szufladka. Dziś prawdopodobnie są w najlepszej formie artystycznej od lat. To nie ściema, a fakt. Poprzednia ich studyjna płyta "Mamut", zdobyła tytuł płyty roku 2014, w 2015 Fryderyka w kategorii Album Roku (muzyka alternatywna, indie, elektronika). Teraz bracia Fisz i Emade prezentują album Drony, kupiłam ją od razu, w dzień premiery. Pokochałam te 12 utworów miłością bezgraniczną. Słucham i słucham i ciągle słyszę coś nowego. Płyta melodyjna, jak chyba, żadna ich inna. Skarbnica dźwięków. Emade serwuje nam jak zawsze perkusyjny koktajl mołotowa, w tym gradzie perkusyjnych uderzeń, wyłania się wokal Fisza, spokojny, zwyczajny i przy tym niesamowicie dosadny. Na płycie przewija się rockowa energia,którą dają gitary, melodyjne disco, funky, ambitna elektronika, hip-hop, jazz, a nawet trip hop, którym bracia ewidentnie mocno się inspirują. Jeśli mówimy trip hop to myślimy klawisze, perkusyjne loopy czy smyczki i to wszystko na dronach wybrzmiewa w pełnej krasie. Za teksty jak zawsze odpowiedzialny jest Fisz. Drony traktują o tym wszystkim, co leży braciom Waglewskim na wątrobie, o bolączkach XXI wieku. O tym kim my ludzie się teraz staliśmy. O uzależnieniu od telefonów, komputerów, sprzętów, o dronach- potworach, "sieci małych dronów teraz skanują świat". O tym, że człowiek nie widzi świata po za ekranem swojego smartfona "Mój robocie uważaj dzisiaj. Pamiętaj zjedz coś i napij się...". O naszej wiecznej pogoni za pieniędzmi, o odwiecznych wojnach międzyludzkich "To fanatycy chcą lać benzynę na ogień". Całe szczęście, że w tym skomputeryzowanym świecie, w świecie, gdzie człowiek sam wymyślił systemy, które teraz nas gubią, wciąż ważna jest zwyczajna bliskość z drugim człowiekiem "Jak parasol, będę chronił Cię, przez życie, aż po zimną śmierć...". Drony to piękna płyta, piękna opowieść. Perfekcyjna, kompletna, celna. Nasz świat, we wszystkich odcieniach. Niesamowicie dojrzała. Dobrze wiedzieć, że wciąż istnieją artyści, którzy wierzą w moc piosenki w jej tradycyjnej formie. Stylistycznie i muzycznie nie do sklasyfikowania, muzyka wyzwoliła się z łańcuchów jednego gatunku. A jeszcze jedno, Drony składają się z dwóch płyt, na drugiej same rarytasy. Utwór "Biegnij Dalej Sam" w wersji Gaby Kulki, dwa remiksy "Telefonu", jeden Rebeki, drugi Smolika, a także dwa utwory instrumentalne: "Fanatycy" oraz"Duch". Rok się jeszcze nie skończył, ale dla mnie już teraz jest to płyta roku!
Agnes Obel - Citizen Of Glass
Agnes Obel - Citizen Of Glass
  Najsłynniejsza obecnie Duńska wokalistka, pianistka i producentka- Agnes Obel, właśnie wydała swoją trzecią studyjną płytę. Są dwa słowa jakie nasuwają mi się , kiedy myślę o Agnes: perfekcyjna i wrażliwa jak mało kto. Agnes Obel to trochę taka "Zosia Samosia", bo nie dość, że komponuje muzykę, pisze teksty, śpiewa to jeszcze nagrywa, produkuje... Wszystko sama, ona sama mówi, że to dlatego, że jest perfekcjonistką. Agnes jest drobną, blondynką, o przenikliwym spojrzeniu, za tą cielesną skorupą, kryje się niezwykle wrażliwa, delikatna artystka. Jej muzyka, mogłaby być idealną ilustracją dźwiękową choćby Alicji W Krainie Czarów, lub jakiejkolwiek innej baśni. Zawiera w sobie bowiem ogromny pierwiastek tajemniczości, bajkowości, magiczną moc, która przyciąga. Wrażliwość i styl Agnes Obel, porównywane są do takich artystek jak Tori Amos, Bjork czy Fever Ray. Ona sama inspiruje się muzyką PJ Harvey, Joni Mitchell czy Erica Satie. Ostatnia studyjna płyta artystki Aventime, pochodzi z 2013 roku. Odniosła ogromny sukces, a Agnes odbyła tournee po całym świecie. Materiał na nową płytę "Citizen Of Glass" nagrano w Berlinie, w studio BrandNewMusic Studios, za produkcję odpowiedzialna jest sama Agnes. Artystka upodobała sobie wydawanie płyt jesienią, w czasie, kiedy przyroda zwalnia tempo, szykując się do zimowego snu. Przed przesłuchaniem nowego albumu zastanawiałam się właśnie, czy znów poczuję to samo uczucie nostalgii i smutku, charakterystyczne dla jesieni i jednocześnie dla twórczości Agnes. Citizen Of Glass, powstała z inspiracji szkłem, jako materiałem. Szkło jest piękne w swojej prostocie, krystaliczne, delikatne, kruche, wrażliwe. Szkło jest też materiałem plastycznym, elastycznym, można go poddać twórczej obróbce.Szkło jest motywem przewodnim albumu, objawia się nie tylko w tytule, ale na każdej płaszczyźnie płyty, od kompozycji po dobór instrumentów. Tytuł albumu wziął się z niemieckiego zwrotu "gläserner bürger", oznacza wiedzę medyczną na temat budowy i biologi ciała człowieka. Jako, że ciało człowieka nie jest ze szkła, tak naprawdę sami nie wiemy o nim wszystkiego.Czasy, w jakich żyjemy sprawiają, że mimo to jesteśmy prześwietlani na wylot, dopasowujemy siebie, swoje ciała do "wymogów" wizualnych, do standardów, do pewnych wyznaczonych norm,  Płyta składa się z 10 utworów, minimalistycznych, subtelnych  i przestrzennych. Najważniejszy jest fortepian, wierny towarzysz Agnes. Muzyka na płycie wydaje się minimalistyczna, na pierwszym planie stoi wspomniany fortepian, który akompaniuje wokalistce. Oprócz tego na płycie pięknie brzmi sekcja smyczków, w postaci skrzypiec i wiolonczeli. Na Citizen Of Glass słyszy się również harfę, klarnety, szpinet (odmiana klawesynu), czelesta, a także trautonium (niezwykle brzmiący instrument klawiszowy, pochodzący z lat 30-tych ubiegłego wieku). Instrumentarium robi więc wrażenie. Muzyka na płycie jest tak niezwykła, że mogę ją porównać do ciszy...przynosi spokój, ukojenie, harmonię. Moją uwagę zwrócił szczególnie krótki utwór Grasshopper- niepokojący, tajemniczy, wciągający. Charakterystyczne są szybkie uderzenia fortepianu, jakby chaotyczne, nerwowe wibracje. Pewna zmiana, nadzieja nadchodzi, kiedy pojawiają się instrumenty smyczkowe. To jakby liryczna, intymna rozmowa dusz, dusz ludzkich zaklętych w instrumentach. Do moich faworytów należy również mroczny Stretch Your Eyes, niepokojący utwór, który sprawia, że człowiek czuje się jakby na krawędzi ciemności. Agnes jak zwykle postawiła na sprawdzony minimalizm, brzmienie wręcz ascetyczne, drżenia na płycie są tak delikatne, jak tytułowe szkło. Płyta subtelna, przenosząca nas w nieznany baśniowy świat. Idealna na szare jesienne wieczory.
Riverside - Eye Of The Soundscape
Riverside - Eye Of The Soundscape
   Zespół Riverside powstał w 2011 roku. Obecni członkowie to Mariusz Duda (wokal, gitara basowa), Piotr Kozieradzki (perkusja) oraz Michał Łapaj (instrumenty klawiszowe). W lutym 2016 rok, zmarł nagle gitarzysta zespołu Piotr Grudziński. Pomysł na płytę "Eye Of The Soundscape" zrodził się dawno temu, nagrania rozpoczęły się jeszcze za życia Piotra, dokończono ją jednak już po śmierci muzyka. To właśnie Piotrowi zadedykowano płytę, którego ducha można wyczuć, w każdym dźwięku nowego albumu. To i cała zawartość krążka, czyni ten materiał absolutnie wyjątkowym. Bo przecież nie można powiedzieć, że jest to kolejny zwyczajny studyjny krążek. Jak sami muzycy powiedzieli, po śmierci Piotra zespół już nigdy nie będzie taki sam. Eye Of The Soundscape z pewnością jest inna, niż wszystkie dotychczasowe albumy Riverside. Choć fani, którzy dotychczas kupowali krążki zespołu w wersjach rozszerzonych, z pewnością nie będą aż tak zaskoczeni. Eye Of The Soundscape to w sumie 2 płyty. Oprócz utworów, które były już wcześniej publikowane jako dodatki do wersji rozszerzonych płyt, na wydawnictwie znalazły się również 4 zupełnie nowe kawałki, nagrane jeszcze z Piotrem Grudzińskim, czas ich trwania to nieco ponad 30 minut. Muzyka na płytach utrzymana jest w sennym klimacie ambientu, progresywnej elektroniki i meandrujących w tym wszystkim charakterystycznych gitarach. Czy jest to więc zupełnie nowe oblicze zespołu? Nie do końca. Muzycy nagrywali wersje instrumentalne już od ładnych kilku(nastu) lat. Teraz jednak, postanowili wydać płytę w całości przepełnioną właśnie takimi brzmieniami, zdecydowanie spokojniejszymi, odchodząc na chwilę od rocka progresywnego, stylu jednoznacznie kojarzonym z ich twórczością. Utwory niepremierowe pochodzą z sesji nagraniowych do płyt "Shrine Of New Generation Slaves", "Love, Fear And The Time Machine", "Rapid Eye Movement" oraz Ep-ki "Schizophrenic Prayer". Najstarsze nagrania pochodzą z 2007 roku, z płyty  "Rapid Eye Movement", na Eye Of The Soundscape są to dwa utwory: Rapid Eye Movement oraz Rainbow Trip, opatrzone dopiskiem 2016 mix. Są to najbardziej gitarowe utwory na nowej płycie, najmniej elektroniczne, co może wynikać z tego, iż w 2007 roku, zainteresowanie ambientem dopiero kiełkowało w głowach muzyków. Jeśli chodzi o utwory premierowe, pierwszą płytę otwiera zupełnie nowa, długa, ponad dziesięciominutowa, transowa kompozycja "Where The River Flows". Kompozycja, która pięknie rozwija się od delikatnej, rozbudowanej elektroniki, z czasem dołączają się gęste partie gitarowe, a na końcu utworu pojawia się delikatny wokal Mariusza Dudy. Druga nowa kompozycja to mroczna, ekspresyjna "Shine", trwająca zaledwie 4 minuty. "Sleepwalkers" to utwór mocno koncentrujący się wokół elektroniki, nie tylko nazwą ale też charakterem przywołuje pewne skojarzenia z drugim zespołem wokalisty Mariusza Dydy-  Lunatic Soul. Ostatni premierowy utwór, zamyka jednocześnie całe wydawnictwo, tytułowy "Eye Of The Soundscape" to spokojny ambientowy kawałek, który wycisza i pobudza wyobraźnię, przywołując wyłącznie najpiękniejsze krajobrazy, nie tylko dźwiękowe. Płyta poraża monumentalną zawartością (ponad 100 minut muzyki) i wydawać by się mogło, że ciężko będzie wysłuchać na raz całości. Nic bardziej mylnego, bo ta muzyka płynie, rozlewa się w naszym krwioobiegu, nasącza nasze komórki, by na końcu spowodować uczucie niedosytu. Fani klasycznego brzmienia Riverside, tego z pod znaku gęstego rockowego gitarowego grania, rocka i metalu progresywnego, być może nie pokochają nowego albumu. Być może jednak zespół Riverside zyska sobie nowe grono słuchaczy, na co dzień rozkochanych w takich złożonych elektroniczno-ambientowych-transowych pasażach. Zresztą nie wiadomo jak teraz będzie wyglądała przyszłość zespołu, po śmierci człowieka, który stanowił filar formacji. Mariusz Duda o nowej płycie mówi "Skończył się pewien rozdział naszej historii. Album nabiera w tej chwili zupełnie innego znaczenia. To ostatnia płyta nagrana z Grudniem. Ostatnia wspólna podróż". Nowa płyta to piękne melodie, przestrzeń, ambient i trans, a jakie będą następne, czas pokaże. 

Michael Buble - Nobody But Me

Michael Buble - Nobody But Me
   Booom stało się...Michael Buble- Kanadyjski wokalista, nazywany następcą Franka Sinatry powraca z 9 studyjną płytą. Damska część jego fanów z pewnością jest zachwycona. Michael Buble czaruje i uwodzi bowiem swoim urokiem osobistym, jak żaden inny.  Nowa płyta nie zaskakuje , jest kontynuacją wcześniejszych płyt artysty, które podbiły serca ludzi na całym świecie. Zresztą co tu dużo mówić, Buble na całym świecie sprzedał ponad 50 milionów płyt, co w dobie narastającego piractwa w sieci robi spore wrażenie. Amant o urodzie niewinnego chłopca posiada niezwykły dar- swój głos, charakteryzujący się ciepłą, wyrazistą, zmysłową barwą, głos, którego nie da się pomylić z nikim innym. Michael Buble najbardziej znany jest ze swoich interpretacji standardów, popowych lub jazzowych. Na Nobody But Me, znalazło się 10 utworów, wersja deluxe zawiera dodatkowe 3. Dwie kompozycje na płycie są jego własnymi, tytułowy "Nobody But Me", w którym Buble nawiązał mały romans z hip-hopem, zapraszając do współpracy rapera Black'a Thoughta z zespołu The Roots. Druga kompozycja własna to "I Believe In You", opowiadający (a jakże) o miłości oczywiście. A jak wiemy nikt tak nie śpiewa o miłości jak Michael właśnie. Utwór "Someday" skomponowała Meghan Trainor, wokalistka, którą kojarzymy najbardziej z utworem "All About That Bass". Sam Buble był tak zachwycony współpracą z Meghan, że uznał ją "najzdolniejszą dwudziestolatką na świecie". Resztę płyty wypełniają aranżacje własne klasyków, warto tutaj zwrócić uwagę choćby na My Baby Just Cares for Mestandard jazzowy skomponowany w 1930 roku przez Waltera Donaldsona, najbardziej znane jest wykonanie Niny Simone. Na Polskim podwórku znane jest z kolei wykonanie tego klasyka przez Agę Zaryan. Na płycie znalazł się również utwór My Kind of Girl, który skomponował Leslie Bricusse'a w 1961 roku, a rozsławił nie kto inny jak Frank Sinatra. Moją uwagę zwróciła także wzruszająca interpretacja utworu  God Only Knows z repertuaru Beach Boys. Nowa płyta Michaela Buble może specjalnie nie zaskakuje, artysta dopracował ją jednak do perfekcji i przyznać też należy, że nikt tak nie interpretuje standardów jak on. Na płycie jest wszystko to co kochamy w muzyce, rozwibrowany swing, big-bandowski rozmach, a także tradycja, która spotyka się śmiało z nowoczesnością. 
Miles Davis Quintet - The Bootleg Series Vol. 5 Freedom Jazz Dance
Miles Davis Quintet - The Bootleg Series Vol. 5 Freedom Jazz Dance
   Kolejna, piąta odsłona serii bootlegów legendarnego trębacza jazzowego- Milesa Davisa. Freedom Jazz Dance to aż trzy płytowy box, zawierający nagrania drugiego Wielkiego Kwintetu Milesa z lat 1966-1968. Album to prawdziwy rarytas, zawiera materiały z prób, rozmowy ze studia nagraniowego, materiał przybliża nam więc proces myślowy największego trębacza wszechczasów. Drugi wielki kwintet Milesa tworzyli Herbie Hancock (fortepian), Wayne Shorter (saksofon), Ron Carter (bass) oraz Tony Williams (perkusja). Pozycja obowiązkowa dla każdego prawdziwego fana jazzu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz